piątek, 5 lutego 2016

하나, 둘, 셋 (jeden, dwa, trzy) - Rozdział 2

A/n - Myślę, że ten rozdział wyszedł nawet długi... xD Naprawdę przepraszam za tamtą nieobecność, postaram się naprawić swój błąd. No nic~

Miłego czytania~! 






Rozdział 2 



16.11.2012 rok, Seul, Korea Południowa


"Nie jestem wystarczająco silny, aby zostać. Nie mogę do ciebie dopiec. Nie mogę wrócić!
Dzieli nas tysiące mórz, nie możemy wrócić. 
Moje serce szaleje, gdy wiem, że muszę zostać."


                         Nasze pierwsze spotkanie... hm.. nie było zwyczajne, to też nie było przeznaczenie, raczej przymuszenie. Jednak to co nas potem połączyło, to było prawdziwe i zapewne nadal by trwało, gdyby nie pewne epizody. Nie sądzę czy chciałbym wrócić do tamtych czasów, można powiedzieć, że to zamknięty rozdział. Znaczy tak myślę, jednak nigdy nic nie wiadomo. Zawsze może coś się stać - coś znaczącego lub mniej znaczącego. Moim zdaniem wtedy nie byłem gotowy na miłość, zresztą teraz też nie jestem. Mimo, iż minęło kilka lat. Czy to co nas łączyło to było trwałe? Myślę, że nie, gdyż gdyby to było jak to nazwane jest "trwałe" to chyba byśmy teraz siedzieli wtuleni w siebie przed telewizorem, prawda? To raczej była przygoda, która miała znaczący wpływ na moje życie. 

                          Moje nadgarstki płonęły żywym ogniem, czułem jak pojedyncze kropelki krwi, kapią na podłogę. Mój stan fizyczny był w nie najlepszym stanie. Wszystko dookoła jest rozmazane, przez kropelki łez. Nie chciałem płakać, ponieważ to oznaka słabość. Moi oprawcy musieli się naprawdę dobrze przygotować, tylko szkoda, że nie zostawili chociażby apteczki. Naprawdę nie narzekałbym. Nie wiem, ile już znajduję się w tym pomieszczeniu, przykuty do krzesła, ale miałem już dość! Wszystko mnie bolało, a do tego byłem głodzony! 
                          Nagle drzwi wejściowe się otworzyły, a w nich stał drobnej postury chłopak. Niestety tylko tyle zdołałem zauważyć przez te piekielne łzy, które za chiny nie chciały zniknąć z moich oczu! Opuściłem głowę w dół, chcąc uspokoić swój organizm. 
                          - Jung Daehyun, mam rację? - spytał. Jego głos miał lekko dziecięcą barwę, lecz mimo wszystko był mocny. Nie miałem siły wykonać żadnego ruchu, ani wykrztusić chociażby jednego słowa. Chłopak jakby zauważył mój trud i podszedł bliżej mnie. Czułem jego delikatne palce na moim podbródku. Chciałem odsunąć w jakiś sposób głowę, lecz na marne, gdyż byłem bardzo osłabiony. 
                          - Piękny, tak jak mówiłem. A od teraz cały mój. - powiedział uśmiechając się lekko. Wzdrygałem się, starając się odsunąć co było w tamtej chwili nie do wykonania. 


                          Pamiętam jeszcze ten jego ohydny uśmiech. Dla wielu mógł być czarujący, ale w tamtej chwili mnie obrzydzał. Tak po prostu. Youngjae był nieprzewidywalny, aczkolwiek pociągało mnie to do niego. Jakim był człowiekiem? Trudno wyjaśnić. Z jednej strony był jak huragan, nie do zatrzymania, niszczący wszystko na swojej drodze, zaś z drugiej był po prostu skrzywdzonym przez los chłopakiem, który nocami marzył o miłość. Rzecz jasna przez te lata mógł się zmienić. Myślę, że strona, z której się najczęściej pokazywał była maską, która po jakiś czasie zaczęła pękać. Wiem również, że on specjalnie mnie porwał i to nie dla okupu. To raczej... raczej to była informacja dla mojej byłej dziewczyny. Znaczy tak mi to wtedy powiedział "Niech każdy wie, iż należysz do mnie", chociaż nie czuję się, ani nie czułem się jakoś specjalnie przywiązany do jego osoby. Mogę stwierdzić, że po prostu go lubiłem jako osobę. Jednak to nie była miłość, wiążąca na całe życie! To raczej było... zauroczenie lub chwilowa miłość. Nic dodać, nic ująć. Zresztą nieważne, wracajmy do naszego pierwszego spotkania. 


                           - Czego ode mnie chcesz? - spytałem. Starając się zagłuszyć szum, który słyszałem. 
                           - A dlaczego porywa się piękne osoby? Chce, żebyś był tylko mój, Daehyunnie. - zaśmiał się permisywnie, Jednym ruchem chwycił tył mojej głowy przyciągając mnie do pocałunku. Nie odpowiedziałem mu na pieszczotę. Po prostu nie mogłem się ruszyć, nigdy wcześniej nie byłem w takiej sytuacji. Do jasnej anielki, ja miałem narzeczoną! Nie mogłem odwzajemnić tego pocałunku! Poza tym, nawet tego nie chciałem. Nie poczułem motylków w brzuchu, ani nie miałem zawrotów głowy. Wtedy to nie było to. - Unikasz. Oj nie ładnie, kotku. - powiedział, gdy się ode mnie odsuną. Nie odpowiedziałem, w tamtej chwili marzyłem tylko o tym, aby ten ohydny smak jego ust znikł z mej buź. Papierosy połączone z kawą. Dwie rzeczy, których nienawidziłem najbardziej. 


                           Co znaczył dla mnie ten pocałunek później? Hmm.. nic. Po prostu się wydarzył, nie miał dla mnie zbytniego znaczenia. Yoo Youngjae jako "ukochany" też nie miał, był po prostu przygodą, odskocznią. Chyba nigdy nie żywiłem do niego naprawdę mocnych uczuć. Chociaż były momenty, w których sam się gubiłem. 


                           - Wrócę tu wieczorem, a wtedy pogadamy, mój słodki króliczku. - rzekł, cmokając mnie w usta. Wtedy nie myślałem o tym wszystkim, chciałem uciec za wszelką cenę i udało się, ale w naprawdę złym dla mnie momencie. Nie wiem, ile czasu spędziłem tamtej nocy na myśleniu o tym wszystkim. Nie wiem, ile łez wtedy wylałem. Do tej pory nie potrafię na to odpowiedzieć i chyba nie chce. To było nasze pierwsze spotkanie i chyba ono miało najmniejsze dla mnie znaczenie. Po prostu się zdarzyło, nic więcej. 






28.01.2016, Nowy Jork, Stany Zjednoczone.


                             Skończyłem pisać. Dlaczego to napisałem? Nie wiem, po wczorajszym zdarzeniu w parku wspomnienia wróciły, a ja jak idiota musiałem je zapisać. Kiedyś obiecałem sobie, że nie wrócę do tamtego okresu, a teraz? Piszę moją historię w niewielkim, fioletowym notatniku. Na pewno Mirae byłaby ze mnie zadowolona, nie ma co. Kochałem ją najbardziej na świecie, jednak okazała się zwykłą tlenioną suką. Zawsze na takich ludzi trafiałem i zapewne będę trafiał. Jednak istnieją jeszcze wyjątki. Niemal od razu w mojej głowie, pojawił się obraz uśmiechniętej Mii. Odchyliłem głowę do tyłu, patrząc na kremowy sufit. "Jest w porządku nawet jeśli nie mogę cie kochać". Pamiętam jak po raz pierwszy wyznała mi miłość. Jednak nie chciałem jej ranić, dlatego powiedziałem, że nie potrafię kochać. Od tamtej pory Mia nie zadawała zbędnych pytań "dlaczego", co było mi na rękę. Nie chciałem wracać do przeszłość, ale czemu teraz zmieniłem zdanie i mam ochotę pobiec do niej i opowiedzieć całą historię? Jestem zbyt mocno skomplikowany, nawet sam siebie nie rozumiem. Za dużo myśli kłębi się w mojej głowie. Za dużo wszystkiego. Może powinienem się leczyć? Oczywiście po tym jak uciekłem z tamtego miejsca, moi rodzicie wysyłali mnie do psychologa, abym zaczął "normalne życie". Jednak te całe rozmowy z tamtym człowiekiem nie pomogły mi w żadnym stopniu, tylko przyprawiały mnie o bóle głowy. Tak szczerze, to już nawet nie pamiętam imienia tego całego lekarza. Nie potrzebnie moi rodzicie wydalali na te spotkania kasę, lecz nie kłóciłem się, ponieważ to było komiczne - ich zachowanie, przerażenie. 
                              - Daehyunnie, śpisz? - usłyszałem za sobą za sobą słodki, drżący głos. Mimowolnie odwróciłem się w stronę dźwięku. Moim oczom ukazała się ubrana tylko w za dużą koszulkę z logiem jakiegoś zespołu rock'owego Mia. Na jej bladych policzkach widniały delikatne rumieńce. Głowę ma lekko spuszczoną. Wiedziałem, że tak będzie, ta dziewczyna nie potrafi oglądać horrorów. 
                             - Mia, mówiłem ci, że nie powinnaś oglądać takich filmów, ponieważ później nie możesz spać. - stwierdziłem spokojnie, przyglądając się zawstydzonej dziewczynie. - Chociaż to urocze, że musisz po takim filmie do mnie przychodzić. Nie lubię spać sam, a ty jesteś cieplutka i milutka. - dodałem śmiejąc się cicho pod nosem. 
                             - Grabisz sobie, Jung! - warknęła, waląc mnie w ramie. Mimo, iż szatynka to drobna dziewczyna, umie mocno przywalić. Naprawdę pokonałaby nie jednego chłopaka! W tym mnie, co jest przerażające! Szczerze to zaczynam się bać o chłopaka, który ją pokocha.
                             - Zdaję sobie z tego sprawę, Gillies. Ale przyznaj, że takiego mnie kochasz! - powiedziałem, tuląc obrażoną dziewczynę. Możliwe, iż nasze zachowanie jest dwuznaczne, jednak mam to gdzieś. Kocham ją przytulać, ponieważ ciepło jej ciała szybko na mnie przychodź. Zresztą sama Mia też lubi mnie przytulać! Poza tym ona jest dla mnie bardzo ważna, więc nie widzę w tym problemu.
                             - Dobra, kretynie, idę spać! Jak skończysz dumać to też się połóż. A! no i nie zapomnij, że jutro mamy kolokwium z harmonii! - rzekła, odsuwając się ode mnie, aby umieścić się na moim łóżku. Ciekawe jaki bym był, gdybym jej nie poznał? Zapewne byłbym jakiś bandytą, albo maminsynkiem. Westchnąłem ciężko gasząc światło. Szybko wskoczyłem do łóżka, obejmując Mię w tali. Zasnąłem nie wiedząc kiedy.                      

2 komentarze:

  1. Bardzo fajny rozdzialik B)
    Huhu, to pierwsze spotkanie bardzo mi się spodobało, haha :D Tylko co było dalej? B| Oto jest pytanie!
    Jezu, naprawdę polubiłam tą dziewczynę :D więc nie spinkol tego, błagam ;-;
    Racja, rozdział dość długi, haha :D i weź nie zadręczaj się Twoją długą nieobecnością - ważne, że już jesteś! Poza tym każdemu może się zdarzyć :p
    Na początku jest literówka, później też jest o "wydalaniu" zamiast "wydawaniu" pieniędzy przez rodziców Dae. I jeszcze była chyba jakaś literówka, ale jestem na telefonie, więc nie mam jak sprawdzić pisząc ten komentarz ;-; nio więc radzę jeszcze raz przeczytać ficzka :D i to nie tak, że chcę Ci wytykać błędy - po prostu rzuciło mi się to w oczy, więc piszę :D
    Do następnego rozdziałku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok sprawdzę to w wolnej chwili <3 Dziękuję za taki fajniutki komentarz :D Jeśli chodzi o Mię spokojnie ona zawsze będzie taka jaka jest <3
      Pozdrawiam :D

      Usuń